Początki macierzyństwa stanowią zazwyczaj ogromne wyzwaniem dla każdej kobiety, bez względu na wiek i doświadczenie. Większość matek nigdy wcześniej nie miało noworodka w swoich ramionach, nigdy go nie ubierało, przewijało, a tym bardziej karmiło. A nawet jeśli posiadają doświadczenie, bez względu na to jakie bogate by ono nie było, własne dziecko, to zupełnie inna historia.
Wbrew pozorom, to nie ta codzienna opieka nad maleństwem stanowi największy problem. Dla mnie najtrudniejsze w tym wszystkim była ogromna ilość opinii i rad, którymi byłam zewsząd zasypywana. Oczywiście, nikogo chyba nie zdziwi to, że w większości przypadków wzajemnie się one wykluczały. Co gorsza, były to też rady udzielane przez osoby wykwalifikowane, jak lekarze, czy położne. I tak więc usłyszałam, aby dać sobie spokój z karmieniem piersią, bo zagłodzę dziecko i aby o nie walczyć, bo to najlepsze, co mogę dać swojej córce. Aby używać kapturków do karmienia i że są one największym złem.
Ten natłok sprzecznych opinii bardzo często sprawia, że początkująca mama czuje się zagubiona w swojej roli i zaczyna obawiać się, czy sobie w ogóle poradzi. Należy jednak pamiętać, że z macierzyństwem jest tak jak ze wszystkim innym, ile ludzi, tyle opinii.
Najważniejsze, to zaufać własnej intuicji i postępować zgodnie ze swoimi przekonaniami, a przy tym wszystkim, pozwolić sobie na popełnianie błędów oraz na zmianę postanowień i planów.
Ja w trakcie swojego dotychczasowego macierzyństwa spotkałam się z wieloma „złotymi” radami, które osobiście uważam za zbiór bzdur. Są to jednak moje subiektywne opinie, z którymi nie każdy musi się zgodzić.
Poniżej znajdziecie 4 z 13, które najbardziej przykuły moją uwagę.
Nie noś, bo przyzwyczaisz
A jak już przyzwyczaisz, to będziesz musiała nosić i nosić, nie będziesz mogła nawet na chwilę odłożyć swojego brzdąca, zrobić obiadu, czy pójść sama do toalety i tak do 18 roku życia, albo do momentu, aż ci się to dziecko z domu wyprowadzi.
No cóż, trochę ironii, ponieważ wyobraźcie sobie, że na początku macierzyństwa, ja bardzo sobie tę radę wzięłam do serca. Tak się złożyło, że przez pierwszy miesiąc nie mogłam nosić mojej córeczki, więc tego nie robiłam, ale zawzięcie walczyłam, aby inni też jej nie nosili. No bo co będzie, jak się przyzwyczai? Ale po pewnym czasie, potocznie mówiąc, puknęłam się w głowę i zapytałam samą siebie, co ja wyprawiam. Przecież ten czas, kiedy jest taka malutka i można ją nosić i przytulać już nigdy nie powróci, więc jak nie teraz, to kiedy?
Moja rada:
Noś póki możesz (oczywiście jeśli możesz), ten czas naprawdę szybko minie, a taka okazja już się nigdy nie powtórzy. Każde dziecko lubi być noszone, nie dlatego że się do tego przyzwyczaiło, ale po pierwsze uwielbia twoją bliskość i ciepło, a po drugie z góry lepiej widzi świat, który jest niesamowicie interesujący.
Owszem, z noszeniem jest trochę jak z czekoladą, dopóki nie wiesz o jej istnieniu i nie znasz jej smaku, to nie masz na nią ochoty, a jak już raz spróbujesz, to chcesz więcej i więcej. Ale w pewnym momencie się przejadasz albo odkrywasz coś lepszego i czekolada przestaje być już tak smaczna. Twoje dziecko też w końcu odkryje, że może się przemieszczać samodzielnie, pełzając, raczkując, a później chodząc i biegając, i noszenie nie będzie już tak atrakcyjne.
Zostaw, niech się wypłacze
Ciągle płacze? Nie chce zasnąć? Po co nosisz, kołyszesz i przytulasz? Zostaw w łóżeczku, jak się wypłacze, to w końcu zaśnie. Płacząc, manipuluje tobą.
Pewnie, że przestanie i zaśnie po 15, 30 minutach albo po godzinie. Wszystko zależy od wytrwałości i wrażliwości dziecka. Te najbardziej wytrwałe potrafią płakać nawet ponad godzinę, więc jak chcesz to przeczekać, życzę powodzenia.
Kiedyś na pewno przestanie płakać, ale nie dlatego, że opanuje umiejętność samodzielnego uspokajania się, czy panowania nad swoimi emocjami, albo nagle zrobi mu się lepiej. Zaśnie ze zmęczenia albo po prostu zrozumie, że jego płacz nie przynosi żadnych rezultatów, bo i tak nikt nie reaguje.
Moja rada:
Staraj się obserwować swoje dziecko i szukaj przyczyn jego płaczu. Pokaż mu, że w każdej chwili może na tobie polegać. To stworzy cały fundament jego poczucia bezpieczeństwa, nie niszcz tego. Zapewniam cię, że twoje dziecko nie ma na celu manipulowania tobą poprzez płacz. Na początku to jest jego jedyny sposób komunikowania się. Gdy płacze, pokazuje ci, że jest mu źle, że sobie z czymś nie radzi, a tym samym prosi cię o pomoc i trochę czułości.
Wiem, pewnie masz dużo na głowie, jesteś zmęczona i każdy kolejny jęk twojego dziecko sprawia, że załamujesz ręce, ale ten czas szybko minie. Na pewno szybciej, niż ci się teraz wydaje. Więc kołysz, przytulaj i bądź wrażliwa na każdy płacz, a to na pewno zaprocentuje. Bo za kilkanaście, a być może nawet kilka lat, jeszcze zatęsknisz za tym, że byłaś lekiem na całe zło.
Wymęcz je, to będzie lepiej spało
Źle śpi w nocy, często się budzi? Może ma za mało wrażeń podczas dnia? Dostarcz mu odpowiednią ilość bodźców, więcej się z nim baw, włącz telewizor, głośną muzykę, zabierz na zakupy, a jak się zmęczy, to będzie lepiej spało.
Moja rada:
Każde dziecko jest inne, ale niestety zazwyczaj jest wprost przeciwnie. Im maluch jest bardziej zmęczony, im więcej miał bodźców i emocji podczas dnia, tym gorzej śpi w nocy i częściej się budzi. w przypadku dzieci, jak i wielu dorosłych, sen nie jest magicznym sposobem na radzenie sobie z nadmiarem bodźców i emocji. Dlatego też, w trakcie dnia lepiej nie dostarczać dziecku, a szczególnie niemowlakowi, dużej ilości rozrywek, a wieczorem dobrze jest zrezygnować ze wszelkich żywiołowych i emocjonujących zabaw i zadbać o wyciszenie dziecka.
Daj smoczek, bo będzie nerwowe
Robisz mu krzywdę, nie dając smoczka. Gdy płacze, jest niezadowolone, nudzi się, powinnaś dać mu smoczek. Nawet jeśli nie chce, musisz próbować, aż się przyzwyczai. Smoczek uspokaja i daje poczucie bezpieczeństwa. Bez niego, dziecko nie będzie potrafiło poradzić sobie z własnymi emocjami, a przy okazji tobie też będzie o wiele łatwiej. Dziecko będzie potrafiło zająć się sobą, będzie lepiej spało, a ty będziesz miała więcej czasu dla siebie.
Moja rada:
To czy dawać smoczek, czy nie jest indywidualną kwestią każdej matki. Ale na pewno nie jest on i nie powinien być lekiem na całe zło.
Jeśli chodzi o wychowanie Melushki, ja byłam zagorzałą przeciwniczką smoczka. Jednak skłamałabym mówiąc, że nigdy nie miała go w buzi. Dostała go kilka razy podczas podróży samochodem, czy w wózku, wtedy kiedy wzięcie jej na ręce i uspokojenie było niemożliwe. Nie sądzę jednak, że unikając smoczka wyrządziłam jej krzywdę. Ani nie jest bardziej nerwowa, ani nie radzi sobie gorzej z emocjami, niż inne dzieci, które nie rozstają się ze swoim smoczkiem. Jedyne, co przyznam z ręką na sercu, to to, że często zdarzały się dni, kiedy nie miałam chwili wytchnienia, bo cały czas chciała być przy cysiu (miała bardzo silny odruch ssania) albo na rękach. Ja jednak mogłam sobie na to pozwolić, bo nie miałam żadnych naglących obowiązków ani drugiego dziecka, którym musiałam sie zająć.
Jeśli postanowisz dać swojemu dziecku smoczek, musisz być przygotowana na to, że również mogą spotkać cię słowa krytyki. Jednak takie uwagi należy puszczać mimo uszu. Nie daj sobie wmówić, że jesteś złą matką i że ignorujesz potrzeby swojego dziecka, „zatykając” je smoczkiem. Ty najlepiej wiesz, jak postępować ze swoim dzieckiem. Należy tylko pamiętać, aby zawsze wsłuchać się w potrzeby swojego dziecka i w porę na nie reagować. Nie przejmuj się powszechnie istniejącym przeświadczeniem, że dobra matka, to ta, która nie pozwala nawet jęknąć swojemu dziecku. Dlatego też chcąc być „idealną”, za każdym razem, gdy maluch wyda jakieś niepożądane dźwięki, wpycha mu smoczek.
Ciąg dalszy nastąpi…




Pingback: Zbiór bzdur, jakie słyszy młoda matka #2 - amelushka.pl()