Wczorajszy dzień był dla mnie dniem szczególnym. Dniem, kiedy rzucam wszystko, odpuszczam wszystkie obowiązki, sprzątanie, gotowanie, a nawet po części rezygnuję z siebie. Żyję wolniej, uważniej, cieszę się chwilą i staram się żyć beztrosko. Wczoraj wszystko było piękniejsze, łatwiejsze. Wczoraj nie było zmartwień, stresów i trosk. Wczoraj sama na nowo stałam się dzieckiem, bawiłam się, biegałam po placu zabaw i nie przejmowałam się tym co pomyślą inni. Wczoraj byłam w 100% dla mojej córeczki, na każde zawołanie. Spełniałam jej marzenia i zachcianki. Wczoraj był jej dzień, Dzień Dziecka.
Gdy spała, siedziałam w salonie i patrzyłam na ten wózek dla lalek, na te garnki w niebieskim koszyku, na tę lalkę leżącą na podłodze, na krzesełko do karmienia, na którym jeszcze leżały pozostałości naleśników ze śniadania, na te puzzle rozrzucone na małym białym stoliku, obok którego stoją dwa malutkie krzesełka, na tę stertę małych ubranek, czekających aż je wyprasuję, na kawałki drewnianej pizzy na stole i nie wierzyłam. Nie wierzyłam w to, że mam córkę, bo jeszcze 2,5 roku temu myślałam, że już do końca życia będę obchodziła Dzień Dziecka tylko z mężem. A tu już niebawem, 13 września, miną 2 lata odkąd spełniły się moje marzenia, które niby miały się nigdy nie wydarzyć. A jednak stał się cud, na świat przyszła moja córka, cała i zdrowa, nawet w czepku urodzona. Ach, ja to mam szczęście w życiu.
A teraz siedzę przed komputerem, tak jak 2 lata temu, 20 stycznia siedziałam w pracy i z niecierpliwością czekałam na wyniki badań krwi. Ale dzisiaj siedzę i czekam, aż z pokoju obok usłyszę „mama” i będę mogła przytulić tę moją zaspaną kruszynkę, poczuć jej piękny zapach i na nowo uwierzyć, że to już nie jest marzenie, tylko rzeczywistość.
Nasz wczorajszy dzień był z pozoru taki jak wszystkie, a zarazem bardzo się od nich różnił. Nie robiłyśmy nic specjalnego, ot takie nasze codzienne zajęcia, jak zabawa, spacer, drzemka, ale z jedną małą różnicą, dałam mojej córce całą siebie. Nie musiała czekać aż zrobię obiad, posprzątam, poprasuję, czy zrobię coś dla siebie. Ani razu nie usłyszała „zaraz”, „poczekaj”, „za chwilę”. Po prostu byłam przy niej i dla niej.
Na śniadanie przygotowałam jej ulubione naleśniki. Mogłam je usmażyć jeszcze zanim wstała, bo Melushka również zrobiła mi wspaniały prezent na Dzień Dziecka i przespała całą noc, do godziny 7 🙂 A na obiad miała ukochaną zupę pomidorową. Nie obyło się również bez prezentów, ale dostała je dzień wcześniej. Dostała rowerek biegowy, na którym póki co nie chce jeździć, ramkę z ręcznie robionymi spineczkami i ręcznie robiony pióropusz, tym razem nie przeze mnie, a przez Turlu Tutu, wózek dla lalek i lalkę, którą sobie sama wybrała w sklepie. Ku mojemu zdziwieniu jej wybór padł na bobasa-chłopca, z którym się nie rozstaje, a wczoraj nawet nadała mu imię – Bartuś. Popołudnie i wieczór spędziliśmy już we troje.
Wczoraj obserwowałam swoją córkę bardzo intensywnie. Przyglądam jej się każdego dnia, ale wczoraj robiłam to 2 razy uważniej. Nie wiem, jak to działa i czy to w ogóle możliwe, ale z każdym dniem kocham ją coraz mocniej. Kocham ją za wszystko i mimo wszystko. Uwielbiam, gdy się uśmiecha, gdy mnie obejmuje swoimi małymi rączkami, które mają w sobie tyle siły, uwielbiam, gdy biega beztrosko, gdy śpiewa i tańczy, gdy wypowiada słowo „mama”. Uwielbiam każdą drobnostkę z nią związaną, a szczególnie te zwykłe, codzienne.
Dzisiaj postanowiłam zrobić listę 25 codziennych rzeczy, które w niej uwielbiam.
- Gdy w trakcie uciekania zobaczy coś interesującego i nagle się zatrzymuje i zapomina, że uciekała
- Gdy zakładam jej moje okulary słoneczne i myśli, że jej nie widać
- Gdy nie może już wyjąć łyżeczką resztek jogurtu, przechyla kubeczek do góry dnem, wylewa na stolik i zjada ze stolika
- Gdy zje pomarańczę podzieloną na kawałki, a potem spija sok pozostały na talerzyku
- Gdy chodzi po placu zabaw i na cały głos śpiewa „Sto lat”
- Gdy zwracam jej uwagę, że ma brudne rączki, po czym ona wyciera je o bluzkę i mówi „o, już, czyste”
- Gdy pyta się mnie „co to Mela robi?”
- Gdy zakłada moje buty i chodzi po całym mieszkaniu, a nawet ostatnio po sklepie, gdy ja przymierzałam spodnie
- Gdy droga na plac zabaw, który znajduje się 5 min od naszego bloku, zajmuje nam 30 min, bo Melushka musi powąchać wszystkie kwiatki w osiedlowych kwietnikach po drodze
- Gdy wącha kwiatki na obrazkach w książkach, czy na ubraniach
- Gdy w trakcie zabawy nagle jej się coś przypomina i kompletnie zmienia temat, mówiąc np. „Mela wczoraj kupkę zrobiła”
- Gdy zakłada majtki na głowę
- Gdy mówi rano „mama, wstajesz”
- Gdy rano zakłada moje kapcie, a dla mnie wyciąga skarpetki z szuflady
- Gdy w sklepie mówi „Pani, daj bułkę”
- Gdy daje lalce cysia, oczywiście swojego
- Gdy kiedy wychodzimy na dwór, mówi „Idziemy do pracy babki robić”
- Gdy opowiada mi o czymś, co się w ogóle nii wydarzyło, np. „Mela wczoraj leki wzięła”
- Gdy mówi do mnie i zawsze odwraca główkę w moją stronę i patrzy mi w oczy
- Gdy leci samolot, a ona skacze, wyciągając ręce ku górze i mówi „mama, sięgaj samolot”
- Gdy widzi wysoki budynek, zawsze mówi „ooo, tam wysoko dzwony, bim bam”
- Gdy kręcę hula-hop, a ona mówi „ooo, mama tyłek kręci”
- Gdy naciska na nasze nosy i mówi „pi piip”
- Gdy kiedy ktoś jej zagradza drogę i mówi „ti diit”
- Gdy mówi o sobie „jestem duża, jestem ciężka”
Jak zapewne, niektórzy z was wiedzą, ciągle dopieszczam pokoik Amelushki. Wciąż coś zmieniam, przestawiam, dodaję nowe rzeczy i tak ostatnio zrobiłam trzy plakaty, więc jeśli ktoś z was by chciał skorzystać, to niech się częstuje.



